piątek, 28 grudnia 2012

10 rozdział


                Dziewczyna obudziła się wcześnie, w pokoju panował półmrok. Zobaczyła, że chłopak leży obok niej. Uśmiechnęła się do siebie pierwszy raz spał u niej. Widocznie… właśnie! TATA! Co z ojcem?! Idę do szpitala, czy może poczekać na Jass’a? Nie wiem sama…
-Mmmm… Rose, chodź.
-Noo, ja chce iść do szpitala do taty.
-Ciekawe jest to jak tam dojdziesz?
-Ano… kostka.
Dziewczyna się zasmuciła, wyjęła swój pamiętnik i zaczęła pisać.
Kochany pamiętniku.
Smutno mi, ojciec leży w szpitalu, a ja nie wiem jak się tam dostane a martwię się jak cholera!
Boję się…
A co jak to coś poważnego? To nie może być coś poważnego! Nie pozwalam. Nie…
Co ja zrobię gdy stanie się coś z moim drugim rodzicem?
Przecież Austin nie jest jeszcze dorosły i nie mógłby się nami opiekować.
 No ma te 17 lat, ale to nie 18.
A kiedy on ma urodziny? Hmmm…
Za parę miesięcy, wiem, że wiosną. Ale miesiąca nie pamiętam.
-Co tam piszesz?
-Aaa… nic takiego.
-Znowu kłamiesz, powiedz prawdę.
-Nooo… to jest, ten… tego…
-No mów.
-…pamiętnik.
-Już rozumiem… al…
-Tylko nie waż się go brać do rąk! To są moje prywatne sprawy…
-Przerywasz mi.
-Przepraszam, to, co chciałeś mi powiedzieć?
-Już nic, nie ważne.
-Ważne, ważne. Mów…
-Niee…
-Czemu?
-Bo nie pamiętam, co to chciałem powiedzieć.
Chłopak zaśmiał się z samego siebie a dziewczyna dołączyła do niego.
-To co? Kładziesz się jeszcze?
-Nooo… Nie wiem, może.
-Prooooo…
-No dobra.
-Hahahaha…
Dziewczyna pokuśtykała to łóżka i położyła się. Przytuliła się do chłopaka i zasnęła.
Obudziła się parę godzin później cała zlana potem próbując wymazać z pamięci ten koszmarny sen. Była w nim jej zmarła mama i ojciec. Obaj już nieżywi. Śmiali się złowrogo i próbowali ją złapać. Wyglądali okropnie oboje w strojach pogrzebowych. Ojciec w garniturze całym w ziemi, błocie i kurzu gdzieniegdzie dziurawym. Matka była w sukience w której ją pochowali. Beżowa z ¾ rękawem cała poobdzierana. Dziewczyna pamiętała, że przy rękawach była falbanka już jej nie było ale za to rękawy były postrzępione spojrzała w dół. Te buty… Zawsze chodziła w nich do kościoła. Pamięta je bo chodziły zawsze razem, niestety gdy miała 5 lat umarła. Miała raka, zbyt późno wykrytego by coś z nim zrobić. Gdy go wykryli to dawali jej najwyżej parę dni. Lecz matka przeżyła jeszcze tydzień później zmarła. Wszyscy byli pogrążeni w żałobie, bo przecież dopiero, co urodziła się Ally. Miała wtedy roczek. Biedactwo nigdy nie poznało mamy tak naprawdę. Wszyscy jej żałowali. Wszyscy prócz jednej osoby-Rose. Nienawidziła jej od samego początku. Przecież to ona zawsze była jedyną córeczką mamusi! Wtedy to był koszmar, gdy dowiedziała się, że będzie miała siostrę. Nie brata, ale siostrę! Dziewczyna oburzyła się na cały świat przez kilka tygodni nie odzywała się do nikogo, prawie nic nie jadła. Rodzice się o nią martwili, ale ona dalej siedziała w swoim pokoju i gdy tylko ktoś do niej przychodził wyganiała go. Mówiła: „Idź sobie! Nie chcę cię widzieć” I dalej siedziała i nuciła coś żeby się uspokoić. Gdy już było tragicznie mała Rose wyglądała jak kościotrup rodzice tylko czekali aż straci przytomność gotowi byli żeby zadzwonić na pogotowie. I stało się mała dziewczynka zemdlała. A rodzice od razu zadzwonili po pomoc. Karetka przyjechała natychmiastowo. Niedowierzali, że mała tak wygląda i, że nie chciała jeść. Ale cóż, prawda to prawda wyszła na jaw. Dziewczynce wtedy wykryli chorobę, którą ma do dzisiaj.
Dziewczyna przestała wspominać dawne czasy z rodzicami, bo poczuła, że po policzkach spływają jej łzy. Po chwili miała całe policzki mokre od płaczu. Nie chciała tego, nie chciała znowu wracać do wspomnień, bała się, że rany znowu mogą się otworzyć. W tym momencie Jasper przeciągnął się i usiadł. Dziewczyna szybko obtarła łzy rękami, tak, aby nie było widać, że płakała. Leżała tak udawając, że śpi. Chłopak się nabrał sięgnął po jej zeszyt i prawie już go dotknął gdy:
-NIE DOTYKAJ ZESZYTU!
Rosalia podniosła się błyskawicznie. Chłopak zaskoczony i zdezorientowany spadł z łóżka na podłogę.
-Yyyyyyyyy… Emm… ja sięgałem… Sięgałem po… długopis!
-Taaaaaaak… Jasne.
-No, serioo…
-Zapamiętaj! Nigdy, ale to nigdy w życiu nie dotykaj mojego pamiętnika, bo cię ukatrupie! Zrozumiałeś?
-Tak…
Po chwili zeszli na śniadanie, zdziwiła ją jedna rzecz. Ally zawsze miała otwarte drzwi do pokoju. Musiało się coś stać.
Dziewczyna poszła do Ally, zapukała i weszła. Ally siedziała i chyba płakała, bo zakrywała twarz dłońmi.
-Ally, co się stało?
-Nic…
12 letnia dziewczyna odpowiadała ponuro, łamiącym się głosem. Słychać było, że coś jej leży na sercu ale trzeba się teraz tego dowiedzieć.
-Mała, powiedz.
-To nic takiego…
-Jakby to było nic to byś nie płakała.
-hmph…
-No proszę cię,  powiedz.
-Dlaczego ci, których kochamy nas nie zauważają? A jak nie zauważają to ranią bo nie wiedzą co tak na prawdę się dzieje… To jest niesprawiedliwe, że tobie się życie układa a mnie nikt nie chce, bo jestem brzydka. W ogóle jakaś taka niska i za chuda…
-PRZESTAŃ! Nigdy więcej nie mów przy mnie, że jesteś brzydka! Jesteś ładna, masz piękne oczy. Wiesz o tym? A niska? Trudno! Założysz szpilki i będzie dobrze, chuda? I dobrze takie najładniejsze.
-Ty jesteś piękna, nie wiesz, co to znaczy być brzydką.
-Ja?  Jestem ładna, dlatego, że wierzę w siebie. Dlatego że ja uważam, że nie jestem brzydka. Uwierz w siebie! Zdobądź się na odwagę i pójdź do niego, powiedz, co czujesz. A jak wyśmieje to powiesz, że przynajmniej masz odwagę stanąć przed nim i to powiedzieć.
-Pójdziesz ze mną?
-Jasne. Po to jestem, żeby ci pomóc.
-Dzięki, kocham cię siostrzyczko.
-Ja ciebie też mała.

Rozległo się pukanie drzwi. Do domu państwa Waild.
-Mamo! Otwórz drzwi!
-Idę, już.
-Dzień dobry. Czy jest Max?
-Tak, jest. To ja zawołam.
Dziewczyna odwróciła się do siostry stojącej za krzakami a ta pokazała jej dwa kciuki w górę. Wkrótce wyszedł chłopak. Faktycznie był przystojny.
-Yyy… Cześć
-Hej.
-Co chcesz?
-Chcę z tobą porozmawiać.
-O czym?
-O pewnej rzeczy. Tylko obiecaj, że nie będziesz przerywał, dobrze?
-Mhmm, dobrze.
-To tak… Too, to jest silniejsze ode mnie. Ja… nie potrafie patrzeć na to jak mnie traktujesz, jak mnie ranisz. Chociaż nie wiesz dlaczego te rany są takie głębokie…
-Chwile… Wiem, że miałem nie przerywać ale proszę daj mi coś wytłumaczyć. Dlatego cię tak traktuję, booo… bo ja się w tobie… ja. Zakochałem się.
-Tak?! Właśnie ci chciałam powiedzieć to samo! Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa.
I mała dziewczyna przytuliła się do chłopaka, a ten objął ją mocno w tali i posadził na murku przy wejściu do domu. A potem pocałował ją w policzek.
-Ooooo… -a to się wydusiło Rosalie, ale na tyle cicho, że nie ułyszeli.
Gdy się przytulali Ally spojrzała na siostrę a Rosalie pokazała jej gestem, że idzie i pomachała jej.
Zeskoczyła z murka i weszli do jego domu. Max od razu przedstawił ją mamie, jako jego dziewczynę. Starsza kobieta się uśmiechnęła a oni wyszli z domu na spacer.  Przyszli do domu Ally cali zziębnięci.
-Ally, gdzieś ty była?
-No, ten tego…
-Aaa…
Rosalia zobaczyła dopiero młodego chłopaka.
-To ja wam herbaty zrobię.
-My idziemy do mojego pokoju.
-Mhmm…
Rosalia poszła do Jaspera, który siedział w kuchni i pił gorącą czekoladę.
-Mała ma chłopaka.
Powiedziała poczym zaśmiała się, ucieszona.
-Serio? Ten MAŁY ZGRED ma chłopaka?
Powiedział tak głośno te 2 słowa żeby Ally usłyszała.
-SŁYSZĘ!!! I WCALE NIE JESTEM ZGREDEM TY PADALCU!
-Hahahahahahahaha!
Jass zaśmiał się cicho, uwielbiał się z nią droczyć. Jak już zaczynali to zawsze wymyślała jakieś fajne przezwiska jak: padalec, tępy gruz, brzydki śledź, a najczęściej nazywała go wielkim, parszywym durniem. Rose zachichotała cicho. Właśnie wnosiła im po schodach herbatę, zapukała w drzwi i weszła. Siedzieli na wielkim wodnym fotelu i rozmawiali, a Max obejmował Ally ramieniem. Nie zwrócili na nią uwagi, więc dziewczyna szybko położyła herbaty na stoliku.
-Dzięki
Usłyszała gdy wychodziła.
-Austin! Cho no!
-Juuuu!
Dziewczyna zawołała brata. Po chwili przyszedł.
-No?
-Mała ma chłopaka, ma na imię Max.
-Taaa… Kręcisz…
Chłopak niedowierzał, ale to była prawda.
-To już chyba nie jest taka mała jak nam się wydaje.
-A jeszcze niedawno powiedziałabym do niej, że jest małym, śmierdzącym berbeciem.
-Ja też.
-Dobra idź! Jass choooooodź tuuuuu!
Poszła do swojego pokoju i położyła się na łóżku, było już ciemno.
-Dziemy spać?
-Nooo, jestem już trochu zmęczony.
-Miło mi to słyszeć, bo mam ochotę się do kogoś przytulić.
Dziewczyna wstała, podeszła do Jaspera i przytuliła się do niego.


Taki romantyczny, świąteczny miałam dodać wczoraj ale zapomniałam :D Wszystkiego dobrego na nowy rok, buziaki ;*

niedziela, 2 grudnia 2012

9 rozdział


                Gdy wyszli z domu zdziwili się. Padał śnieg a chodnik był lekko zmrożony lodem, więc łatwo było się poślizgnąć. Dziewczyna spojrzała w górę. Lekkie płatki śniegu wyglądały jak baletnice. Były różnych wzorów, kręciły się mieniąc w odcieniach tęczy. Uśmiechnęła się, nie wierzyła własnym oczom. Zawsze gdy widziała, wyobrażała sobie, dotykała czy chodźmy ktoś mówił o śniegu wzdrygała się. Nienawidziła go, ale teraz z nim, pełna szczęścia ze związku z Jass’em, nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie: Dlaczego śnieg jest według niej piękny? Nigdy nie myślała o nim w ten sposób. No ale cóż, ona się zmieniła więc pewnie wszystkie dotychczas ustanowione przez nią poglądy dotyczące wszystkich tych rzeczy też się zmieniły.
-Śnieg... –uśmiechnął się Jasper.
-Cóż, w końcu to koniec listopada, zbliżają się święta… Dopiero teraz sobie to uświadomiłam –powiedziała Rose.
-A ja sobie uświadomiłem, że 21 grudnia jest koniec świata! –powiedział Jasper i zaczął się śmiać.
-Ha ha ha! Bardzo śmieszne, ja tu o świętach a ty o końcu świata… -powiedziała dziewczyna.
-No, co? To pierwsze, co mi się skojarzyło z grudniem, a propo grudnia, co byś chciała dostać na mikołajki? –zapytał Jasper.
-Niespodziankę! Sam coś wymyśl –zaśmiała się Rose.
-No proszę podpowiedz coś
-Nieee!
-No błagam cię, chcę cię uszczęśliwić -chłopak pomyślał, że może uda mu się podstępem.
-Nie
-Proooooooooooooooooooooooooooszę!
-Pojedź do Hogwartu i przywieź mi sedes! –powiedziała Rose.
-Na serio? Chcesz sedes z Hogwartu? –zapytał chłopak.
-Tak! Chcę! –wkurzyła się –naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz?
-No Rose –podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek.
-Hmmm… -zamyśliła się –nadal nie!
Poszli dalej, w pewnej chwili napotkali Veronicę. Chłopak błagał, żeby nie odezwała się do niego, bo nie chciał martwić Rose, ale w pewnej chwili podeszła do nich.
-Hej! –uśmiechnęła się promiennie.
-Yyyy… -powiedzieli Jasper i Rosalia.
-A więc to jest twoja dziewczyna, czy my się wczoraj czasem nie poznałyśmy? Chyba tak. Niee! Na stówkę! Jaka jaaa… No, więc nie wiedziałam, że to ty podbiłaś serce Jass’a. Ale dobrze jesteście naprawdę dobrą parą, ładnie ze sobą wyglądacie aż miło patrzeć, pewnie nie tylko ja tak sądze. Ostatnio rozmyślałam czy może znam twoją dziewczynę a tu się okazuje, że ją poznam! Tak się cieszę z tego, że was dzisiaj spotkałam. Dzięki temu już wiem, z kim chodzisz. A tak na serio to strasznie ci zazdroszczę takiego chłopaka, takie z niego ciacho, że aż ślinka leci na serio… -gadała tak i gadała a ta pięknie wyglądająca parka stała i stała zbytnio nie wsłuchując się w to, co mówiła –o Jejkuu!-spojrzała na zegarek –to już ta godzina! No cóż muszę lecieć, bo się spóźnie na obiad! Miło było was spotkać naprawdę! To do zobaczenia! –krzyknęła i pobiegła dalej chodnikiem.
-Eeeem… Może pójdziemy do kawiarni na gorącą czekoladę? –spróbował odciągnąć od tematu Veroniki. I chyba mu się udało, bo Rosalia się zgodziła, lecz spostrzegła, że Jasper chce sprowadzić rozmowę na inne tory. Weszli do kawiarni i chłopak pociągnął dziewczynę do stolika w kącie dużej, przestronnej i ładnie umeblowanej kawiarenki. Po drodze wziął menu. Usiadłszy zaczął przeglądać kartę. Kawa czarna, cappuccino, kawa z mlekiem, kawa Mocka, gorąca czekolada –znalazł to czego szukał i już miał wstać by pójść zamówić ale stwierdził, że zapyta się jeszcze Rose.
-Chcesz może coś jeszcze do czekolady?
-Niee… Nie chcę w domu pewnie będzie obiad, zostaniesz prawda? –zapytała.
-Oczywiście.
Dziewczyna się uśmiechnęła. Chłopak odszedł od stolika i poszedł prosto do kasy.
-Dzień dobry, chciałbym zamówić dwie gorące czekolady –złożył zamówienie.
-Oczywiście to będzie razem 9,99zł.
Chłopak podał jej banknot 10zł-owy.
-Reszta dla pani –powiedział i odszedł.
Po chwili pili już czekoladę. Nie odzywali się do siebie i ta cisza dołowała dziewczynę. Ale nie zamierzała się odezwać. Po dobrych 30 minutach ciszy Jasper odezwał się w końcu.
-Wypiłaś już? Bo ja tak –powiedział.
-Tak wypiłam, możemy iść? –zapytała.
-Tak możemy –powiedział wstając równocześnie z Rose.
Ubrali się i wyszli. Gdy już dochodzili do domu Rose zobaczyli, że jedzie w tym kierunku karetka pogotowia na sygnale. Dziewczyna zobaczyła jak staje przy jej posiadłości więc zaczęła biec. Była przerażona nie wiedziała co się stało, widziała tylko zamazanych lekarzy wbiegających do domu, do jej domu. Cholerne łzy! Klęła w myślach. Chciała teraz wszystko widzieć lecz łzy przerażenia nie pozwalały na to. Obtarła ręką oczy widziała już lepiej ale nadal było porozmazywane bo napływały jej na nowo do oczu. Nie myślała w tej chwili o Jasperze, który pewnie biegnie za nią tylko o tym co się wydarzyło. Czy coś z tatą? Czy z jej rodzeństwem? Gdy dobiegła na miejsce już była pewna. To tata, leżał nieprzytomnie na łóżku na kółkach, które lekarze prowadzili do ambulansu.
-Tato! Nie! Tato! Obudź się! Słyszysz? Obudź! –dziewczyna łkała. Nie wiedziała co się dokładnie stało. Ale była pewna, że nie długo się dowie. W końcu Jasper ją dogonił. Przytulił ją do siebie tak by mogła widzieć odjeżdżającą karetkę. Wyrwała się z uścisku i pobiegła powrotem do miasta. Biegła i zatrzymała się dopiero w parku, nie odczuwała zmęczenia ani zimna. Nie chciała myśleć o niczym. Chciała mieć tylko pewność, że z jej ojcem wszystko w porządku.
  


Siedziała  tak do wieczora, nie odbierała telefonów, nie odpisywała na sms. Nic, kompletnie tak jakby się rozpłynęła. Siedziała tylko skulona pod drzewem. Zmarzła dosyć, nie mówiąc o głodzie.
-Tutaj jesteś, martwiłem się o ciebie –powiedział Jasper kucając przy dziewczynie.
-Truu… trudn… trudno… -powiedziała łkającym i drżącym głosem.
-Nie, wcale nie trudno. Wróć do domu. Proszę –powiedział łagodnie do niej.
-No dobrze –powiedziała, ale nie przyznała się do tego, że podczas biegu krzywo stanęła i skręciła kostkę, dlatego tutaj siedzi. Spróbowała wstać ale gdy stanęła na tej nodze to zasyczała z bulu.
-Coś się stało? –zapytał zmartwiony chłopak.
-Nie nic to tylko kostka, chyba ją skręciłam –przyznała się.
Nic nie mówiąc chłopak wziął ją na barana. Dziewczyna zarumieniła się, jeszcze nigdy nie siedział na ramionach u Jaspera.
-Ooooo… Nie trzeba było –powiedziała.
-Trzeba, trzeba. A doszła byś sama do domu?
-No niee… -zaśmiała się dziewczyna

Dosyć krótki, ale nie miałam za dużo czasu do napisania. Zaczęłam go w listopadzie-na początku. Ale wirus zżarł mi początek i musiałam odtworzyć. I jeszcze dopisać dalej. Dopiero tydzień temu odzyskałam laptopa, więc się nie dziwcie a miałam jeszcze do napisania referat. Buziorki ;****

sobota, 3 listopada 2012

8 rozdział

Tak wiem, nareszcie nowy post ;) ale jest i to chyba najdłużej  pisany przez mnie, więc proszę się zajadać i pisać w komach czy smakowało ;*

Nowe postacie ;)
V: Veronica



                Gdy Austin przestał już kłócić się z Rosalią, wrócili do sali. Rose namówiła Jaspera, żeby poszedł do domu poszedł spać. Chłopak odmawiał ale w końcu rodzeństwo wspólnymi siłami przekonało go do tego. Gdy Jass poszedł dziewczyna zdrzemnęła się, a Austin poszedł po kawę.
Jasper idąc włożył sobie do uszu słuchawki. Starał się nie myśleć o niczym pogłośnił muzykę i szedł dalej. Nagle wpadł na jakąś dziewczynę. Przewrócili się a ona poleciała na niego. Szybko wstała otrzepując się z kurzu i zarumieniona zwróciła się do niego.
V: Przepraszam! Naprawdę, przepraszam! Nie chciałam! Przepraszam!
Ukucnęła i pozbierała swoje rzeczy z podłogi. Austin w tym czasie wstał i wyłączył muzykę.
J: Nic się nie stało…
V:, Ale ja naprawdę przepraszam!
J: Dobra, spoko! Już ok!
V: Na pewno? Ja naprawdę… Tak mi przykro!
J: Mhmmmm!
V: A tak w ogóle to jestem Veronica.
J: Emm… Jasper.
Chłopak zastanowił się przez chwilę. Czy właśnie nie tak miała na imię dziewczyna ze snu Rose? Dokładnie! Jasper stwierdził, że nie chce jej poznawać, więc powie coś i pójdzie dalej.
J: To ja już pójdę!
V: Nie, zaczekaj! Dasz mi swój numer telefonu?
J: Nie mam, po co… A poza tym, mam dziewczynę.
V: Yyy.. Eee… Już… Lepiej pójdę.
Chłopak poszedł dalej, myślał o tej dziwnej sytuacji. Czy to imię to zbieg okoliczności? Czy powinien powiedzieć o tym Rose? Raczej nie, bo tylko się będzie zamartwiać. Musi jakoś sobie poradzić bez mówienia o tym swojej dziewczynie. Ale, dlaczego akurat na niego wpadła ta laska? Miał w głowie setki pytań.
Następnego dnia Rosalia została wypisana ze szpitala. Przyjechał po nią Austin z Jasperem. Po krótkiej rozmowie z lekarzem wyszli ze szpitala
A: Ale jakby ci się coś działo to mów, dobra?
R: Tak! Powtarzasz to już po raz setny!
J: Nie denerwuj się, on się po prostu martwi. Z resztą jak my wszyscy.
R: Tak wiem, ale to takie denerwujące! Możemy już jechać?
A: No, właź do auta złośnico.
R: Też cię kocham pusty braciszku!
A: Ale to słodkie, ostatnio tam się uśmiałem jak zakładałem buty!
J: No nie! Znowu się zaczyna!
R: No dobra, dobra. Już! Koniec, nie będę obrażała takiej kochanej lamy jak mój braciszek. Pasi?
A: Yyyy… Eeee… !!
R: Ha! Czyżby ci zabrakło tekstów?
J: Rose!
R: No dobrze już się tak nie denerwuj.
Rosalia mówiąc to przytuliła się do Jaspera a Austinowi pokazała język. Chłopak dalej myślał nad tym jak odpowiedzieć siostrze. Ale raczej nic nie wymyślił, bo wsiadł do auta i pojechali do domu.  Po kilkunasto minutowej jeździe w ciszy Austin wpadł na pomysł.
A: MAŁPA!
R: Hę??
J: Co?
A: Małpa! Głupia jak małpa!
J: Aaa…
R: Osz tyyy! Kozi umyśle!
A: Dziękuję.
Więcej już nikt się nie odzywał. Austin odwiózł Jaspera i pojechał z Rose do domu. Rosalia, gdy tylko znalazła się w domu poszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Nawet nie wyjęła telefonu z torby, przykryła się kołdrą i usnęła. Obudziła się wieczorem. Wstała, przeciągnęła się i poszła do łazienki, żeby umyć zęby. Później zeszła na dół, zaglądnęła do kuchni. Nikogo nie ma. Popatrzała na zegar- było po 19. Stwierdziła, że pójdzie na spacer. Założyła buty, kurtkę wzięła chustkę i wyszła z domu. Pierwsze kroki skierowała w stronę parku. Gdy była przy pasach naprzeciwko niego stwierdziła, że nie ma ochoty tam iść. Od wróciła się napięcie i nie patrząc gdzie idzie wpadła na kogoś.  Dziewczynie, z którą się zderzyła wypadła teczka z dokumentami i rozsypały się po chodniku. Na szczęście nie wiał wiatr, bo tak to by miała wielkiego pecha.
R: Przepraszam, zagapiłam się.
V: Nic się nie stało, to nie tylko twoja wina.
R: No, może.
Rosalia pomogła jej pozbierać kartki papieru i włożyć do teczki. Gdy już podniosły się z ziemi stały tak przez chwilę.
V: A tak w ogóle to mam na imię Veronica.
Dziewczyna wyciągnęła przed siebie dłoń na przywitanie, a Rose odwzajemniła gest.
R: A ja Rosalie, miło mi poznać.
Postały tak chwilę, milcząc. Rosalia przypomniała sobie, że właśnie to imię zagościło w jej śnie i stwierdziła, że musi o tym porozmawiać z Jasperem, ale to później.
R: To ja już będę szła, jeszcze raz miło cię było poznać.
V: Ciebie również.
I ruszyła dalej, włożyła słuchawki w uszy i wtuliła się w szalik. Próbując poukładać myśli szła przed siebie, aż w końcu zrobiła kółko i znalazła się przed parkiem gdzie spotkała się z Veronicą. Przeszła przez pasy i weszła do parku rozglądając się za jakąś ławeczką. Po krótkiej chwili stwierdziła, że usiądzie na trawie. Podeszła do jakiegoś drzewa i tak by się o nie oprzeć usiadła na ziemi. Zaczęła rozmyślać. Po krótkiej chwili zaczęła szufladkować wszystkie myśli, tak by jej głowa była pusta i żeby myśli nie krzątały się samowolnie po głowie. Gdy już udało jej się nie myśleć o niczym spojrzała na zegarek. 22?! Już? Tak szybko? Myślałam, że minęła dopiero godzina czy coś takiego… Spojrzała na telefon 7 nieodebranych połączeń od Austina, 23 od Jaspera a od taty? Od taty 5 i 3 sms. Nie spodziewała się, że Jasper będzie tyle razy do niej wydzwaniał. W tej chwili, w której pomyślała jak bardzo zależy jej na tym chłopaku telefon zadzwonił. To sms, sms od jej chłopaka, otworzyła wiadomość.
„Rose, odezwij się proszę! Martwimy się od ciebie! A ja w szczególności! Proszę napisz, zadzwoń albo jakkolwiek się ze mną skontaktuj, bo wychodzę z siebie! Pamiętaj, że Cię kocham ;*”
Po tej wiadomości stwierdziła, że musi do niego zadzwonić.
J: No nareszcie! Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem…
R: Tak, wiem. Przepraszam.
J: Gdzie jesteś? Zaraz po ciebie będę.
R: Nie, nie przyjeżdżaj chcę pobyć trochę sama, przemyśleć wszystko.
J: Ale co chcesz przemyśleć? Coś się stało?
R: Przyjedź do parku, siedzę pod drzewem.
Rozłączyła się. Czekała na niego, ale nie była pewna czy przyjedzie. Schowała głowę w kolanach i łzy poleciały jej po policzkach, gdy tylko pomyślała, że mogłaby stracić swojego ukochanego. W tej chwili ktoś położył jej dłoń na ramieniu i aż podskoczyła ze strachu.
J: Spokojnie nie bój się, to tylko ja. Płaczesz? Przesuń się i opowiadaj.
R: Bo ja, ja spotkałam dzisiaj jak szłam na spacer jakąś Veronicę…
…i wtedy jak tu przyszłam i usiadłam pod tym drzewem poczułam tak jakby mi się świat zawalił i dopiero niedawno, gdy spojrzałam na telefon przypomniałam sobie o istnieniu świata i o wszystkim innym. I o niej też. Cały czas mam ją w głowie, nie potrafię przestać o tym myśleć o tym, że kiedyś może zabraknąć ciebie koło mojego boku i o tym, że kiedyś ona będzie na moim miejscu.
Mówiła tak chwilę aż w końcu poleciały jej łzy a Jasper przytulił ją żeby się uspokoiła. Po krótkiej chwili Rosalia zasnęła. Jasper wstał i podniósł ją z ziemi, z tego względu, że do domu Jess’a jest bliżej, skierował się w tą stronę. Szedł powoli obserwując dokładnie drogę, by nie upuścić śpiącej dziewczyny. Gdy doszedł do domu i zanim wszedł do domu minęła jakaś chwila, bo szukał kluczy. Położył dziewczynę u siebie na łóżku i wyszedł by zadzwonić do jej brata.
J: Jest już u mnie śpi.
A: To dobrze, wszystko z nią dobrze?
J: Tak przyjdę z nią do was jutro rano albo koło południa.
A: No, ok.
J: Na razie.
Jasper poszedł do Rose i położył się obok niej. Tak zasnął.
_______________________________________________________________________

Rano Jasper obudził się pierwszy i poszedł do kuchni zaparzyć herbatę. Krótko po tym przyszła dziewczyna, podeszła do niego i przytuliła się.
J: Głodna?
R: Trochę
J: Jajecznicę zjesz?
R: A owszem, owszem.
J: To siadaj do stołu zaraz ci dam herbatę.
R: Dobrze.
Jasper zaniósł dziewczynie herbatę i wrócił do robienia jajecznicy. Gdy już zjedli wyszli z domu Jaspera bo jak to obiecał Austinowi miał ją dostarczyć do domu koło południa.





wtorek, 2 października 2012

:)

Tssssaaa xd oto rzecz którą robię od miesiąca ;p rysuję mangę na paint'cie! d; Łaaadne??? Dobra nie przeciągam napisze do rzeczy. Chcę wam wynagrodzić to, że nie mam czasu na napisanie kolejnego rozdziału c; I, tak wiem, że miałam dodać rozdział już dawno temu ale nie miałam czasu. Wybaczcie mi nie piszę opowiadania bo nie ogarniam nowej szkoły. I jeszcze mam imprezy rodzinne w weekendy :) więc nie mam czasu pisać nawet w weekend na moim rozpadającym się laptopie :p
                                                           Gorąco pozdrawiam i przepraszam moich czytelników! Buziaki :*                                                                                                                                                                                         Olka

sobota, 18 sierpnia 2012

Taka ciekawostka

A teraz przyznawać się kto czyta mojego bloga z tych krajów xD
WpisLiczba wyświetleń stron
Polska
211
Wielka Brytania
17
Rosja
11
Niemcy
3
Francja
3
Stany Zjednoczone
2

;p Nooo przyznawać się ;D

7 rozdział


J:
R:   - to wiecie ;D
A:
P- pielęgniarka
Miłego czytania ;3

               Jasper siedział przy swojej dziewczynie calutką noc. Nie zmrużył przy tym oka. Cały czas pilnował Rose. Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Dziewczyna spała a on przyglądał się jej. Ale w końcu oparł się o krzesło i zasnął. Było po północy. W szpitalu było cicho a na dworze jeszcze ciszej. Nie słychać było nawet szeptu. Rosalia nagle obudziła się cała spocona i przerażona. Była bardzo niespokojna i chciała napić się wody, lecz ręce tak jej się jej trzęsły, że strąciła szklankę ze stolika a ta rozbiła się na małe kawałeczki. Jasper obudził się, gdy tylko dobiegły go pierwsze dźwięki rozbijanego szkła.
J: Co się stało?
R: Szklanka się rozbiła.
Chłopak spojrzał na jej przerażoną twarz. W pewnym momencie dziewczyna rozpłakała się chłopak podszedł do niej usiadł na skraju łóżka i przytulił ją. Po chwili chłopak miał przód koszulki mokry od łez.
J: Ciiii… Nie płacz. Nic się nie dzieje. Cichoo… Stało się coś?
R: N… Nieee…
J: Powiedz, co się stało?
R: T..ttoo.. tylkkooo… tyyylkooo kooszmmaar…
Dziewczyna nie mogła wyksztusić ani słowa więcej. Jąkała się próbując powiedzieć może nie chłopakowi tylko samej sobie, że to tylko sen.
J: Ciiii… Po pierwsze. Cichutko… Przestań płakać, płaczem nic nie zdziałasz. A po drugie, opowiedz mi o tym koszmarze. Obiecuję, poczujesz się wtedy o niebo lepiej.
R: Śniło mi się, że rzuciłeś mnie z powodu tego, że trafiłam do szpitala. Znalazłeś sobie nową dziewczynę Veronicę, która nienawidziła mnie i gdy tylko mnie widziała zawsze znajdowała pretekst by się na mnie wyżyć. Ty jej przy tym pomagałeś. To dziwne, ale pewnego razu tak bardzo zaczęła się na mnie wyżywać, że cała szkoła na mnie wrzeszczała i obrażała mnie. Popychali mnie, kopali i bili aż w końcu zapłakana uderzyłam się o szafkę głową i upadłam na ziemię…  Ale to tyle co pamiętam.
Jasper chwilę przyglądał się jej w ciszy aż w końcu chwycił ją za rękę.
J: Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nigdy nie miałem i nie będę miał zamiaru zrywać z tobą. A nawet, jeśli dojdzie do czegoś takiego to nigdy ani to przenigdy nie będę pozwalał na to, aby ktokolwiek cię obrażał czy cokolwiek robił ci na złość. Nigdy. Słyszysz? NIGDY. Ale to się nie stanie wiesz, dlaczego? Bo cię kocham. I nigdy nie przestanę.
R: Dziękuję, ja też cię kocham. Miałeś rację czuję się teraz dużo lepiej.
Dziewczyna pocałowała go w policzek. Nie mogła znieść uczucia, że zna jedną Veronicę. Ale już się tym nie przejmowała. Położyła się, ale nie przestała trzymać Jaspera za rękę. Po chwili zasnęła. Chłopak pozbierał rozbite szkło. Nie obyło się bez skaleczenia. Wrzucił je do śmieci i usiadł na krześle, trochę zmęczony. Zasnął szybko, ale też szybko się obudził, tylko już rano. Dziewczyna jeszcze spała. Jasper był głodny, ale nie miał sumienia zostawiać jej samej. Czekał tak aż Rose się obudzi i gdyby nie to, że przyszła pielęgniarka, by zobaczyć jak się czuje Rosalia to czekałby dłużej. Pielęgniarka podeszła do niej i obudziła ją.
P: Jak się czujesz?
R: Emm… Dobrze nawet.
P: Pewnie jesteś głodna, co?
R: Tak, troszeczkę.
P: Dobrze przyniosę wózek i kolega zabierze cię na śniadanie, prawda? –zwróciła się tym razem do Jaspera.
J: Oczywiście.
Uśmiechnął się sam do siebie, bo umierał z głodu. Siostra stała tam jeszcze chwilę.
P: To ja pójdę po ten wózek.
I wyszła. Po chwili pojawiła się w drzwiach.
P: Pomóc ci ją przesadzić czy sobie poradzisz?
J: Poradzę sobie.
P: Na pewno?
J: Tak, na pewno.
Wziął od niej wózek i podprowadził do łóżka. Dziewczyna zsunęła się na brzeg i jedną nogą stanęła na zimnych płytkach. Chłopak wziął ją pod rękę i podprowadził do wózka. Podtrzymując ją udało mu się ją na nim posadzić. Wziął komórkę ze stołu, włożył do kieszeni i pchnął wózek. Szli w ciszy rozglądając się po szpitalu aż wreszcie dotarli na stołówkę.
J: Co chcesz?
R: Hę?
J: Co chcesz do jedzenia na śniadanie?
R: Wystarczy bułka i herbata.
J: Ej musisz coś zjeść więcej. To co? Dżem?
R: No, może być.
J: Jaki?
R: Nie wiem, może być truskawkowy.
J: Hej, co się dzieje?
R: Nic.
J: Rose… Ja wiem, że coś się stało. Powiesz mi co?
R: No nic się nie stało. Po prostu cały czas myślę o tym śnie.
J: Mówiłem ci. Nie przejmuj się tym głupim snem. Pamiętasz?
R: Tak pamiętam.
Uśmiechnęła się do niego wymuszonym uśmiechem. Nadal smutna i zamyślona patrzyła na chłopaka.
J: Kocham cię.
Jasper nie przejmując się spoglądającym w ich stronę ciekawskim spojrzeniom pocałował Rosalie w usta. Rosalia zdziwiona i trochę też zawstydzona tymi wszystkimi wścibskimi spojrzeniami odwzajemniła pocałunek. Chłopak po chwili odsunął się trochę by spojrzeć na zaczerwienioną twarz dziewczyny.
J: Pięknie ci w rumieńcach.
Uśmiechnął się szarmancko tak jak lubiła najbardziej.
R: A tobie pięknie w tym uśmiechu.
Zaśmiali się oboje. Chłopak poszedł po jedzenie. Dla siebie wziął rogalika i kakao. Jedli, rozmawiali i co chwilę śmiali się, co chwilę sami z siebie. Po chwilę przyszedł Austin.
A: No tu jesteście! A ja was szukałem.
R: No co ty nie powiesz?
Rzuciła do niego Rose śmiejąc się przy okazji kolejny raz zajadając bułkę z dżemem.
A: Widzę, że faszerujesz ją dżemikiem?
J: Ano faszeruję. A chciała jeść suchą bułkę.
Chłopak zaśmiał się z niej.
A: Widzisz? I co, dobry dżem truskawkowy? A zawsze mówiłaś, że ci nie smakuje.
R: No bo mi nie smakował. Najwyraźniej smaki mi się pozmieniały.
Rosalia skwitowała szybko.
A: A teraz, czego nie będziesz lubieć?
R: Nie wiem może wścibskiego brata?
Zażartowała. Jasper siedział i przysłuchiwał się rozmowie rodzeństwa. I uśmiechał się sam do siebie. Sam ma młodszego brata, który ma 11 lat i strasznie go wkurza. Na szczęście widuje się z nim tylko w domu przy obiedzie i kolacji no i czasem przy śniadaniu. Oprócz niego ma starszego brata o 2 lata z nim, jako tako się dogaduje, ale za to nie kłóci. Chłopak żuł wolno rogala i wydawał się nieobecny, gdy rodzeństwo się sprzeczało. Myślał o tym śnie Rosalii, zastanawiał się czy poznał kiedyś Veronicę. Raczej nie. Nie miał się czego obawiać ale z tego co słyszał do Rose zna jakąś dziewczynę o tym imieniu więc pewnie będzie się zadręczać tym snem.

CDN ;p

To tak pewnie wiecie, że niedługo zacznie się rok szkolny. Wtedy będzie ciężej z rozdziałami bo zaczynam gimnazjum i chciałam dobrze wypaść z ocenami na koniec żebym nieliczne przedmioty musiała poprawiać by mieć jakąś lepszą średnią. (oczywiście pod pasek xd) Dlatego też będziecie musieli dać sobie od września na wstrzymanie z ciekawością :D Powodzenia życzę ;p Buziaki ;***

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

6 rozdział


Mały schemacik ;p
L: lekarz
A: Austin
O: Ojciec
J: Jasper
E: Emily
Al: Ally
A i J: Austin i Jasper [mówią jednocześnie]


                Rosalie przebudziła się w nocy. Było około 3 w nocy. Strasznie rozbolała ją głowa. Wstała z łóżka, założyła kapcie i wyszła z pokoju. Gdy schodziła po schodach do kuchni nagle zakręciło jej się w głowie. Upadła na ziemię. Syknęła z bólu, ale na tyle cicho żeby nikogo nie obudzić. Wstała podtrzymując się poręczą szła powoli do kuchni. Była już w korytarzu, gdy straciła przytomność. Coś huknęło i Austin wraz z ojcem obudzili się. Dziewczyna upadła na stolik a ten przewrócił się. Niestety na nim stał wazon z kwiatkami potłukł się a drobiny szkła powbijały się jej w skórę. Chłopak wybiegł z pokoju i od razu zauważył Rosalie. Podbiegł do niej i potrząsnął nią. Na nic to się nie zdało. Nadal była nieprzytomna. Ojciec wyszedł ze swojej sypialni i gdy ujrzał dziewczynę leżącą na podłodze i Austina przy niej. Zdenerwował się nie wiedział, co zrobić. Po chwili namysłu stwierdził, że trzeba zadzwonić na pogotowie. Austin kucał przy niej. Po chwili przyjechała karetka.
L: Co się stało?
A: Usłyszałem hałas i gdy wyszedłem z pokoju zobaczyłem ją nieprzytomną z poranioną ręką od zbitego wazonu.
L: Dobrze zaraz się nią zajmiemy.
W tym momencie przyszła Ally. Nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.
Al: Tatusiu? Co się stało?
O: Już wszystko dobrze.
Wziął ją na ręce i przytulił mała zaś płakała. Kochała swoją siostrę i martwiła się o nią.
O: Ciiiii… Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Cichutko. No już. Ciiiiiiicho…
Starał się pocieszyć, Ally ale nawet on nie wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.
A: Daj ją tato położę ją do łóżka i poczekam aż zaśnie.
O: Ok.
Chłopak wziął swoją siostrę na ręce a ta przytuliła się do niego. Wszedł z nią do swojego pokoju i położył ją na łóżku. Przesunął ją trochę odchylił kołdrę i przykrył ją. Po chwili sam położył się na łóżku i przykrył kołdrą. Dziewczynka przytuliła się do niego. I zasnęli.
Rano, gdy się obudził było po 6. Wstał po cichu żeby nie obudzić małej i poszedł do łazienki. Po drodze wziął z szafy ubrania. Gdy był w łazience myślał o tym, co się stało w nocy. Smucił się trochę, ale musiał to ukryć przed młodszą siostrą. Wyszedł z łazienki popatrzał chwilę na śpiącą dziewczynkę. Poszedł zjeść śniadanie. Gdy stanął w miejscu, w którym kilka godzin temu leżała jego siostra zwrócił uwagę na to, że nie ma tu stolika, który stał. Poszedł do kuchni i zobaczył tam siedzącego ojca.
A: Dzień dobry tato.
O: No nie aż taki dobry ten dzień.
A: Nie przejmuj się wszystko się ułoży.
O: Nie byłbym taki pewien. Ally jeszcze śpi? –szybko zmienił temat rozmowy.
A: Tak śpi. A ja zjem śniadanie i pójdę do chłopaka Rose i mu powiem, co się stało w nocy. Powinien wiedzieć.
O: Ano powinien.
Austin pół godziny myślał nad tym, co zrobić sobie na śniadanie aż w końcu wymyślił, że zje sobie jajecznicę. Wyjął z lodówki jajka i rozbił jej na patelnię. Dokładnie wymieszał a po chwili jajecznica była gotowa. Przełożył ją na talerzyk i ukroił kromkę chleba, którą posmarował masłem. Zjadł to ze smakiem, poczym poszedł do pokoju po telefon i słuchawki. Założył buty i wyszedł z domu. Stwierdził, że woli się przejść, więc nie będzie czekać na autobus włożył słuchawki do uszu i puścił swoją ulubioną piosenkę. Szedł tak przez pół godziny aż dotarł do domu Jaspera. Sprawdził godzinę. Było po 9. Chwilę zastanawiał się czy powinien zadzwonić czy może raczej zapukać. W końcu zdecydował się zadzwonić. Szybko otworzył mu zaspany chłopak.
J: O, Austin. Cześć. Co jest?
A: Mogę wejść? To trochę ważniejsza sprawa nie na rozmowę na ulicy.
J: Okej.
Weszli do domu po dłuższej chwili wszystkie informacje zostały przekazane.
J: CO?! Jak to w szpitalu?! Możesz tu chwilę poczekać. Pójdę się ogarnąć i razem do niej pójdziemy ok?
A: No spoko tylko szybko.
Gdy chłopak doprowadzał się do porządku. Austin czekał na niego z zegarkiem w ręku. Jasper zszedł ze schodów po 10 minutach. Wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy, który był niedaleko. Weszli do autobusu i po chwili byli już pod szpitalem. Gdy znaleźli się w recepcji zapytali gdzie leży Rosalie, po czym podążyli za numerem sali wskazanym przez pielęgniarkę. Dziewczyna leżała w sali nr 24. Gdy znaleźli tą salę Jasper zatrzymał się na chwilę. Widać było, że był zdenerwowany. Nie wiedział co miał powiedzieć. Udawać, że nic się nie stało? Czy może wejść i powiedzieć, że mu strasznie przykro i że wszystko będzie dobrze? Miał mętlik w głowie. Widząc to Austin stanął obok niego.
A: Uspokój się przeżywasz to gorzej nawet niż Rose. Chociaż nie wiem jak to przeżywa.
J: Jaa… Ja nie wiem co mam jej powiedzieć.
A: Spoko bądź sobą a najlepiej powiedz jej, że się bardzo martwiłeś, laski to lubią.
J: Dzięki. Niezły z ciebie Wujek Dobra Rada.
A: Heh.. No idź.
Weszli do sali. Zobaczyli wtedy dziewczynę z nogą w gipsie, zabandażowaną głową i dłonią. Oprócz tego widać było oznaki upadku. Dziewczyna chyba spała. Albo może się jeszcze nie wybudziła. Oni tego nie wiedzieli. Jasper podszedł do niej i usiadł na krzesełku przy łóżku. Rosalia.. Co ci jest… Obudź się. Proszę… Chłopak cierpiał razem z nią. W tej chwili do sali wszedł lekarz.
L: Dzień dobry panowie.
A i J: Dzień dobry.
J: Co z nią?
L: Jej stan jest stabilny ale muszę ją teraz obudzić i zbadać.
Po chwili udało się obudzić Rosalie.
A i J: Rose!
J: Tak się martwiłem o ciebie.
R: Jasper! Austin! Długo już tak siedzicie?
J: Nie przed chwilą przyszliśmy. Cieszę się, że wreszcie mogę z tobą porozmawiać. Nawet nie wiesz co przeżywałem. Nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił.
R: Kochany jesteś.
L: Ekheem…
Lekarz już zniecierpliwiony odchrząknął.
L: Moglibyście wyjść na chwilę muszę ją zbadać.
A i J: Taak. Oczywiście.
Gdy wyszli na korytarz usiedli na krzesełkach.
A: Widzisz nie było tak trudno.
J: No nie było.
A: Wiesz co ja muszę zadzwonić do taty, że jestem w szpitalu i że się obudziła. Zaraz wrócę.
J: Dobra.
Austin wyciągnął telefon z kieszeni i odszedł trochę dalej pozostawiając chłopaka samemu sobie. Siedział tam przez jakieś 5 minut aż lekarz wyszedł i powiedział, że może do niej wejść. Chłopak podniósł się i wszedł do sali. Przysunął trochę bliżej krzesełko i przytulił Rose. Popatrzył jej przez chwilę w oczy i pocałował w usta.
J: Kocham cię.
R: Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po chwili wszedł Austin i powiedział, że musi już wracać do domu. I zostali sami rozmawiali tak parę godzin.

No siemka ;* Mam taką nowinkę, że mam taką wenę teraz, że piszę co dziennie trochę. No chyba, że nie mam czasu ;p Ale tak czy siak pod koniec tygodnia pojawi się kolejny post ;D Buziaki ;***

sobota, 4 sierpnia 2012

5 rozdział


To jest notka specjalnie dla Kuroineko…xD! Smacznego! :*
Schemat do dialogów:
R: Rosalie
J: Jasper
E: Emily
A: Austin
Po jakichś 10 minutach dziewczyna doszła do domu swojej przyjaciółki. Chciała zadzwonić dzwonkiem, ale kumpela ją wyprzedziła i wyszła naszykowana przed drzwi.
R: Hej! –krzyknęła podchodząc do Emily i przytuliły się.
E: Hej kochana!
E: Autobus mamy za 4 minuty, bo sprawdziłam, więc musimy się trochę śpieszyć, ale na szczęście to nie jest daleko
R: Wiesz, co ojciec pierwszy raz był rano w domu i kazał mi kupić sobie coś ładnego na randkę z Jass’em- zdradziła powody nagłych zakupów
E: No ja myślę nie możesz iść przecież w czymś starym! –zaśmiała się
Chwilę później zaczęły biec, bo zauważyły autobus zbliżający się do przystanku. Wsiadły do niego skasowały bilety i usiadły rozmawiając o tym, co mogły kupić na spotkanie Rosalii. Po chwili autobus zatrzymał się na jednym z przystanków i wsiadły ‘kanary’ i zaczęli sprawdzać bilety. Jednemu panu nie udało się wywinąć i dostał mandat za jazdę na ‘gapę’. Wysadzili go i sprawdzali dalej, gdy doszli do nich autobus prawie stanął na ich przystanku, więc podniosły się z miejsc i poszły do panów sprawdzających bilety poczym pokazały im bilety i powiedziały, że to nasz przystanek i pozwolili iść. Weszły do Galerii Sklocket i poszły do pierwszego sklepu z ciuchami, jaki im się nawinął. Po godzinach łażenia i przymierzania ubrań wybrały sukienkę w kwiatki, taką zwiewną. Do tego brązowe sandałki na koturnie, brązowy pasek, złoty pierścionek z napisem boyfriend, złotą bransoletkę i naszyjnik wąsy. Po tylu godzinach chodzenia zrobiły się głodne, więc poszły na hamburgery. Gdy zjadły zobaczyły, że już jest godzina, 14 więc Rosalie ma 2 godziny do spotkania a Emily zmierzała pomóc się jej uczesać wzięły sobie shaiki na wynos i pojechały do domu. Jazda autobusem poszła im w miarę szybko, więc w domu Rose były pół godziny później. Dziewczyna poszła pod szybki prysznic i umyła włosy. Emily myślała długo nad fryzurą przyjaciółki i stwierdziła, że najładniej jej będzie w warkoczu kłosie. Gdy dziewczyna wyszła z łazienki wzięła do ręki kubek z shaikiem i zaczęła go powoli sączyć, kiedy była czesana przez koleżankę. Po chwili fryzura była gotowa, więc mogła się ubrać. Po ubraniu zostało jej 20 min. Przeznaczyła go na rozmowę o wymarzonej randce z Emily. Czas szybko im minął i gdy po Rosalie przeszedł Jasper koleżanka powiedziała, że mama do niej dzwoniła i musi już iść.
J: Witaj
R: Hej
J: Gotowa? Możemy iść?
Rosalie kiwnęła głową na tak i wyszli. Szli na nogach do kina, zajęło im to jakieś 20 minut. Gdy doszli chłopak zapłacił za bilety, ale nie chciał zdradzić, na co idą. To miała być niespodzianka. Poszli po popcorn i coś do picia. Kupili jedną dużą Cole i wzięli 2 słomki. Poszli do Sali kinowej, w, której był wyświetlany film. Okazało się, że był to film, na który Rose planowała iść od miesiąca ale nie udało jej się nigdy, bo to była chora to nie mogła a jeszcze kiedy indziej musiała zająć się siostrą. To była dla niej wyjątkowo udana niespodzianka.
R: Ooo… Skąd wiedziałeś, że bardzo chciałam na to iść?
J: To było proste wystarczyło słuchać, co mówisz.
Chłopak posłał jej najpiękniejszy, szery uśmiech i pocałował ją w policzek. Rosalie zarumieniła się, ale w Sali kinowej było ciemno, więc nie było tego widać, z czego było bardzo zadowolona.
J: Założę się, że się zarumieniłaś.
R: Nieeee… Skądże… Nie prawda. Ja wcale się nie zarumieniłam
J: Wiem, że kłamiesz.
Chłopak jeszcze chwilę tak się z nią podroczył i zaczął się film. Przez prawie cały film trzymali się za rękę. Film cały aż do końca oglądali z zaciekawieniem. Po filmie poszli na spacer. Zbliżał się wieczór i trochę się ochłodziło. Rosalia nie spodziewała się tego i nie zabrała z domu żadnego swetra ani nic takiego, w czym byłoby jej później ciepło. Rosalii zrobiło się zimno, ale na szczęście miała dobrego chłopaka, który zauważył to i okrył ją swoją bluzą.
R: Dziękuję.
J: Nie ma, za co było ci zimno, więc nic w tym dziwnego.
Uśmiechnął się do niej a ona odwzajemniła gest. Zrobiło się późno i Jasper odprowadził ją do domu. Po drodze kupili sobie gorącą czekoladę. Wypili ją dość szybko i w równym tempie szli do domu Rose.
R: Bardzo dobrze się bawiłam. To była najlepsza randka, na jakiej kiedykolwiek byłam.
J: Mi też się bardzo podobało –mówiąc to zbliżył się do dziewczyny i pocałował ją namiętnie. Wtedy wyszedł z domu Austin.
A: Co to ma być?! Gdzie ty się włóczyłaś po nocy?! Wiesz jak się martwiłem?!
Wściekły Austin krzyczał na siostrę. Rosalia zawsze wiedziała, że jej brat jest nadopiekuńczy. Zawstydzeni szybko odsunęli się od siebie.
A: Aaa… Eeemm…  Rosalia to domu!
Nie wiedząc co powiedzieć nakazał siostrze wejście do środka. Rosalia i Jasper zaczęli się z niego śmiać.
R: Już, już za chwilę.
A: Nie za chwilę tyko już!
R: No dobrze. Do zobaczenia!
J: Dobranoc.
Dziewczyna weszła do środka. Kurczę! Jego bluza! Zapomniałam mu ją oddać! Cholera! Wyszła przed drzwi mając nadzieję, że jeszcze nie jest daleko.
R: Austin!
J: Tak?!
R: Twoja bluza!
J: Jutro mi ją oddasz! Idź spać! Bo jutro będziesz nieprzytomna!
Nawet nie zauważyła, kiedy Austin stanął obok niej.
A: Dobrze gada. Idź już spać.
Dziewczyna pomachała do Jaspera a on odwzajemnił gest. Pchana przez Austina doszła do  pokoju.
R: Dobranoc.
A: A dobranoc, dobranoc.
I poszli do swoich pokojów. Rosalia umyła zęby, rozczesała włosy i założyła pidżamę. Otworzyła okno i chwilę przez nie wyglądała poczym rzuciła się na łóżko. Przez jakieś pół godziny myślała o dzisiejszym wieczorze. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.

Wydaje mi się trochę krótkie ;\\

sobota, 28 lipca 2012

...

Hejj od razu bardzo ale to bardzo przepraszam, że nic nie dodaje ale weny nie mam i wszystko mi się sypie ;| Proszę o wyrozumiałość, bo chyba wiecie jak to jest stracić ukochaną osobę... :'| Mam nadzieję, że nie potracę czytelników ze względu na to, że popchnęłam już w górę tego bloga i cieszę się z tego bardzo. Myślę, że interesuje was najbardziej to kiedy dodam następny rozdział. Hmm... Jakby się zastanowić to powinien ukazać się jakoś za tydzień [to jest 4.,5. sierpnia]. Powinno mi się udać coś nabazgrać. Jeśli nie to zastanowię się nad jakąś pomocą od przyjaciół lub kogoś kto miewa świetne pomysły. Dziękuję też Kuroineko...xD za wsparcie przez maile. Dzięki, że jesteś. ;* Nie będę więcej ciągnąć ale mam też parę spraw do załatwienia więc bardzo Was proszę: zrozumcie mnie i postawcie się w mojej sytuacji, przynajmniej spróbujcie.
O.

wtorek, 3 lipca 2012

4 rozdział


Sorry wielkie, że tak dawno nie dodawałam, ale jakoś weny nie miałam i następny tydzień też musicie się trochę wstrzymać bo wyjeżdżam jutro. Wracam 11 więc postaram dodać gdzieś tak 15. Pozdrawiam was ;* Olka

               Minęło kilka miesięcy a Rose i Jasper są piękną parą. Pewnego dnia po szkole dziewczyna poszła sama do domu. Natknęła się na dziwnych i dla niej na oko nie miłych ludzi, ale minęła ich i poszła dalej do domu. Gdy już dochodziła usłyszała kroki za sobą. Nie zdążyła się odwrócić, bo tajemniczy ktoś złapał ją za ramiona a później odwrócił. –Och Jass przestraszyłeś mnie –powiedziała poczym przytuliła się do niego. –Czemu nie było cię dzisiaj w szkole? –zapytała. –Miałem coś do załatwienia –powiedział nie pewnie. –Aha, dobrze, że już jesteś –dziewczyna spojrzała na niego, stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.  –Chodź idziemy –powiedział chłopak. Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę jej domu. Rose ucieszona spotkaniem nie zauważyła, że klucze wypadły jej z kieszeni torby. Gdy już doszli do jej domu dziewczyna próbowała znaleźć je, ale jej się nie udało. –O nie… Zgubiłam klucze, chyba nie wejdziemy do domu –powiedziała dziewczyna. Gdyby tylko furtka była otwarta to poszlibyśmy z tyłu domu-pomyślała. Chłopak rozglądnął się. –Hmmmm… Dalibyśmy radę chyba przejść przez płot –powiedział poczym wspiął się trochę i przeskoczył przez niego. –Dalej, chodź dasz radę wciągnę cię –powiedział chłopak. –No dobra-odpowiedziała Rose. Wspięła się i Jasper pomógł jej przejść. –Chodź, może macie gdzieś zapasowe klucze? –zapytał chłopak. –Z tego co wiem chyba tak, poczekaj –poszła ale za chwilę pojawiła się z kluczami. Weszli do domu i poszli do pokoju dziewczyny. Po jakiejś godzinie do pokoju wszedł Austin –Mogłabyś bardziej uważać na klucze od domu? Bo znalazłem je na chodniku niedaleko –powiedział do siostry i rzucił do niej klucze. –Emmm… dzięki –powiedziała zawstydzona dziewczyna. –Ej, dałabyś się gdzieś wyciągnąć w sobotę? –zapytał, gdy już Austin wyszedł z pokoju. –No, tak raczej dałabym radę –odpowiedziała z uśmiechem. –Dobra, to przyjdę po ciebie o 16, ok? –zapytał chłopak. –Ok -powiedziała dziewczyna. –Czyli umówieni? –zapytał Jasper. –Czyli randka? –zapytała Rose z uśmiechem. –Tak-odpowiedział chłopak. –Czyli tak. –zaśmiała się dziewczyna. Rosalie odprowadziła Jaspera do drzwi. –To pa, do jutra –powiedziała dziewczyna. –Pa –powiedział chłopka poczym przytulił dziewczynę i pocałował ją w czubek głowy. –Hehh… Kochany jesteś -powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się. –Tak tak, ty też. Ok, na razie. –powiedział chłopak na pożegnanie i poszedł. Dziewczyna wróciła do domu i położyła się spać.

**********************************************************************************
[kilka dni później]
Sobota, dziewczyna zamiast się wyspać nie wiadomo, dlaczego wstała wcześniej. Po przebudzeniu próbowała jeszcze zasnąć ale nie dała rady. Spojrzała na zegarek. –O jejku… ale wcześnie dopiero 6:13! I co ja teraz będę robić? Hmmmm…. –pomyślała. Dziewczyna poszła do toalety, ubrała się i zaczęła rozczesywać swoje długie, pofalowane, czarne włosy i stwierdziła, że czas iść do fryzjera by przyciąć końcówki. Z tego powodu, że strasznie dłużył jej się czas zaczęła sprzątać w pokoju. Poukładała porozrzucane ubrania i schowała je do szafy. Później pościelała łóżko, sprzątnęła papierki i poustawiała rzeczy na półki. W końcu zrobiła się 10 i wyszła z pokoju. Od razu poszła do kuchni by coś zjeść. Zastała tam swojego ojca, którego z rana nigdy nie widywała, bo wychodził wcześnie. Dziś siedział przy stole i czytał gazetę popijając gorącą kawę.
-Dzień dobry.
-O, witaj skarbie. –przywitał się mężczyzna
-Myślałam, że dziś wychodzisz jak zwykle-wcześnie.
-Bo miałem wyjść wcześnie, ale odwołali spotkanie. –wyjaśnił.
-Omn… Yyy… Eee… A o, której wrócisz?
-Myślę, że gdzieś o 14.
-Bo wiesz ja dzisiaj wychodzę o 16.
-A dokąd? I… z kim?
-Yymmm… do kina, z chłopakiem. –odpowiadając Rosalie zarumieniła się.
-Ahaa… rozumiem dobrze.
Mężczyzna podał jej kilka banknotów i powiedział:
-Masz idź, kup sobie coś ładnego.
-Eeem.. Dziękuję.
Dziewczyna wzięła telefon i zadzwoniła do Emily, przewodniczącej jej klasy, z którą bardzo się zaprzyjaźniła.
-Halo?
-Cześć Em. Mam pytanie czy nie miałabyś ochoty iść ze mną dzisiaj na zakupy?
-Tak, jasne! –krzyknęła uradowana dziewczyna.
-Ok, to będę przed twoim domem za pół godziny, pasi?
-Pasi. –odpowiedziała Emily, która cieszyła się bardzo ze wspólnego wyjścia z przyjaciółką.
Rosalie poszła do swojego pokoju i przebrała się w wygodne krótkie, jeansowe spodenki i zieloną bluzkę na ramiączkach. W do torby ze skóry włożyła portfel z pieniędzmi od taty, komórkę i okulary przeciw słoneczne. Poszła na dół założyła trampki i krzyknęła na odchodne: -Wychodzę, na razie!

sobota, 2 czerwca 2012

3 rozdział


                Po szkole Rosalie nie czekała na brata chodź mieli razem wracać do domu. Szła już jakiś czas i nie wiedziała za bardzo gdzie jest. Po chwili zadzwonił do niej Austin. –Gdzie jesteś? Czekałem na ciebie 5 min a potem poszedłem do domu, ale ciebie tu nie ma –powiedział zmartwiony. –Aha… no nie ma mnie w domu –odpowiedziała dziewczyna rozglądając się. –To dowiem się gdzie moja szanowna siostrzyczka jest? –zapytał się Rose. –Gdybym to ja jeszcze wiedziała… -powiedziała smutno Rosalie. –Jak to gdybyś widziała? To ty nie wiesz gdzie jesteś? –Dopytywał się Austin. –No tak jakby nie wiem –powiedziała dziewczyna. –Co to znaczy tak jakby? To wiesz w końcu czy nie? –coraz bardziej podenerwowany pytał się brat Rose. –Noo… nie wiem, dobra zgubiłam się! Możesz się teraz śmiać ile chcesz! –Krzyknęła do komórki. –Poczekaj jakieś auto tu jedzie spróbuje je zatrzymać to się dowiem gdzie jestem i po mnie przyje… Aaaa!!!(Dziewczyna upuściła telefon a ten roztrzaskał się na małe kawałeczki). Auć! Cholera! Głupi krawężnik! –Krzyczała dziewczyna do telefonu masując swoją kostkę. Nie zauważyła, że ma poobdzierane ręce aż do krwi, po tym jak upadła. Po jej bladych rękach spływały krople krwi. Spróbowała wstać, lecz jej się to nie udało, wtedy zauważyła gdzie jest. Na środku ulicy, siedziała na środku ulicy. Przed nią właśnie hamowało auto z piskiem opon. Samochód zatrzymało się jakiś metr przed nią i wtedy zauważyła, kto w nim siedział. W samochodzie siedział Jasper. Wyskoczył szybko z pojazdu i podbiegł do rannej dziewczyny. –Rosalie, co ci się stało widziałem tylko jak przewróciłaś się na ziemię –zapytał z troską chłopak. –Emmm, noo ten… Potknęłam się –powiedziała zawstydzona dziewczyna. –Boże twoje ręce! –krzyknął zdziwiony. –Ooou… tego nie zauważyłam –powiedziała ze spokojem dziewczyna. Jej ręce poobdzierane i porozcinane od małych kamyczków i ostrych kawałków pozostałości telefonu na drodze. –Możesz wstać? –zapytał się dziewczyny. –Nie, próbowałam, ale nie potrafię –odpowiedziała na pytanie. –A więc chodź –powiedział chłopak poczym wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do samochodu. –Nie ma opcji musimy jechać do szpitala, nie wiadomo, co ci jest w nogę –powiedział chłopak zapalając silnik. –Nie! Tylko nie do szpitala! Jaa, nie chcę tam wracać… -powiedziała dziewczyna wkurzona. –Jak to nie chcesz tam ‘wracać’? –zapytał zdziwiony Jasper. –Nie chcę o tym rozmawiać… -odpowiedziała smutno Rosalie. –Powiedz, proszę chcę tylko zrozumieć –poprosił dziewczynę. –No dobrze. To było jak miałam 4 lata, wykryto u mnie cukrzycę. Co tydzień jeździłam do szpitala do kontroli, bo byłam za mała jak na tą chorobę. Nie spotkali się jeszcze z tak młodą nosicielką, nie mogłam jeść nic słodkiego, ani pić soków i gazowanych napoi. Straszne to było wyobrażasz sobie, że przez 6 lat nie jadłam żadnych batoników? Piłam tylko wodę bądź herbatę bez cukru. Na szczęście, gdy miałam 10 lat jakiś doktor wynalazł lek podawany przez zastrzyk, dzięki któremu mogę pić i jeść wszystko, dostaję go, co miesiąc- podwinęła lekko rękaw -widzisz? Wczoraj miałam zastrzyk –widać było fioletowego siniaka od wewnętrznej strony zgięcia łokcia. –Wow. Widać, że cierpisz. Ale musisz tam jechać, bo możesz mieć coś złamane. –powiedział skupiony na dojechaniu do celu Jasper. –Emmm… proszę nie jedźmy tam –poprosiła Rose. –Nie ma już, po co zawracać –powiedział ucieszony, że postawił na swoim chłopak. Właśnie gasił silnik samochodu. Wysiadł i podszedł do drzwi, przy których siedziała dziewczyna. –Dasz radę iść sama? –zapytał. –No, tak tak –powiedziała poczym wstała i zrobiła parę kroków, poczym przewróciła się, lecz Jasper chwycił ją za rękę i nie zdążyła upaść. Wziął ją znowu na ręce i poszedł do środka. Poprosił o pomoc pierwszego z lekarzy, jakiego spotkali. –Przepraszam, moja dziew… koleżanka -poprawił się- chyba złamała nogę, bo upadła –powiedział do lekarza. –Już się tym zajmiemy, proszę chwilę poczekać –i wszedł do pokoju. Wrócił z wózkiem by chłopak mógł tam posadzić Rosalie. Jasper pchnął wózek i szedł za doktorem. Weszli do Sali (pewnie izby przyjęć). –Mógłbyś? –lekarz wskazał na łóżko i na dziewczynę. Chłopak pomógł podnieść się dziewczynie z wózka i pomógł usiąść na łóżku. Lekarz bacznie obserwował chorą nogę a później ręce. Polał rany wodą utlenioną i zabandażował. –Nogę trzeba prześwietlić –powiedział, po czym pomógł dziewczynie się podnieść i przeszli do rentgena. Po chwili widać już było wyniki. –Na szczęście nie złamanie otwarte wystarczy gips na jakiś miesiąc –powiedział i zajął się nogą. Gdy wyszli z Sali było już dosyć późno. –Proszę poczekać muszę zadzwonić do pani rodziców i powiadomić ich o zajściu –podał dziewczynie kule i wszedł do innego pomieszczenia. Po kilku minutach wyszedł –Zawiezie ją pan do domu? –zwrócił się do chłopaka. –Ktoś z rodziny będzie czekać –powiedział i poszedł. Oboje wyszli ze szpitala i poszli do auta. –Widzisz nie było aż tak strasznie –przerwał ciszę chłopak. –No. –odpowiedziała dziewczyna smutno. Po chwili dojechali do domu Rosalie. Zatrzymał się przed jej domem. –Poczekaj, zanim wyjdziesz chciałbym cię o coś zapytać. Mogę? –Oświadczył. –Jasne –powiedział dziewczyna. -Będziesz moją dziewczyną? –zapytał nieśmiało chłopak. –Emm… -Rosalie się zarumieniła –Tak, jasne. –chłopak się uśmiechnął poczym przybliżył swoją twarz do jej twarzy i pocałował ją czule. 

piątek, 25 maja 2012

Dodaje pare fotek jak wg mnie powinni wyglądać Rose i Jasper :)






2. rozdział


   Rano obudził Rosalie Austin z Ally kłócąc się lecz dziewczyna przewróciła się na drugi bok i spała dalej, po kilkunastu minutach Austin na barana z Ally zapukał i wszedł do pokoju Rosalie. –Hej wstawaj śpiochu! -wszedł dalej i posmyrał dziewczynę po czym usiadł na łóżku i mówił dalej. –Jak się spało? –zapytał.           -Bardzo dobrze a jak tam u ciebie maluchu? –zapytała młodszą siostrę. –Mnie tam nie za bardzo bo ten młotek mnie obudził!  I nie mów do mnie maluchu! –powiedziała wściekła Ally. –Dobrze przebieraj się i schodź na śniadanie, my już jedliśmy a ja idę zaprowadzić małą do szkoły później wracam i idziemy do naszej, dobrze? –zapytał siostrę chłopak. –Tak tak, idź ja się ubieram i jem śniadanie a ty idź bo się spóźnimy –zaśmiała się dziewczyna. Ubrała się, umyła i zeszła na dół zjeść śniadanie. Gdy już kończyła wrócił Austin, a ona wzięła rozpiskę, torbę i wyszła do niego. Szli w milczeniu do szkoły, lecz w pewnej chwili chłopak odezwał się. –Wiesz, chciałbym chodzić do podstawówki –poczym zaśmiał się. –A to niby dlaczego? –zapytała Rose. –A bo mniej jest nauki i wg wszystko jest takie łatwe –powiedział. –No w sumie… -odpowiedziała dziewczyna. Szli jeszcze kilka minut poczym dotarli do szkoły i rozstali się. Rosalie poszła do swojej klasy i weszła do niej. Od razu podeszła do niej pewna dziewczyna. –Ty pewnie jesteś ta nowa, Rosalie Smith, tak? –zapytała się nieznajoma dziewczyna. –Tak to ja –odparła nieśmiało Rose. –Ja jestem Vicky Brown, miło mi cię poznać….  Chodź przedstawię ci kilka osób z tej klasy –powiedziała i złapała za rękę Rose. –To jest Emily przewodnicząca naszej klasy –przewodnicząca pomachała do dziewczyn. –miło poznać mów do mnie Em, ok? –zapytała Emily. –Tak, jasne –odparła Rosalie. –Tam, dalej-zaczęła mówić Vicky dalej- siedzi Jasper, będziesz siedzieć z nim w ławce tylko nie obraź się na niego bo jest bardzo tajemniczy i rzadko się odzywa do kogokolwiek a jak już się odzywa to w wredny sposób, ale jest ładny –ciągnęła dalej- Przed tobą będzie siedzieć Mark i Erick, uprzedzam, że od razu będą cię zaczepiać i żartować… -uśmiechnęła się do mnie. –A tu jest jeszcze Alex, ona siedzi z Emily jest jej najlepszą przyjaciółką, to tyle –powiedziała i pokazała mi żebym usiadła na miejscu. –Dziękuję                    -powiedziałam do niej cicho, poczym usiadłam w ławce obok Jaspera. Jest jeszcze chwila do dzwonka, może pogadam trochę z tym chłopakiem i się poznamy. Ale nie zdążyła nawet odwrócić głowy bo odwrócili się Erick i Mark. –Cześć nowa! –krzyknął Erick. –To nie nowa tylko Rose –szturchnął kolegę Mark. –Oj tam , oj tam… -prychnął-co za różnica i tak wiadomo o kogo chodzi –powiedział Erick. –Patrz a ten znowu śpi -powiedział Mark poczym wskazał na chłopaka o blond włosach postawionych w taki sposób, że każdy włos był w inną stronę. Faktycznie był przystojny, i wydaje mi się, że to był najładniejszy chłopak w klasie      -pomyślała sobie Rose. Erick zawołał. –Eeej, wstawaj śpiochu ! To szkoła ! –krzyknął tak, że Jasper się obudził. –Odwal się, kurduplu !- wrzasnął na chłopaka. Wydawało by się, że nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi na to, że siedzi obok niego dziewczyna. –Spokojnie, chłopie wolałeś, żeby cię nauczyciel obudził czy on? –powiedział spokojnie Mark. –Nawet nie zauważyłeś, pewnej istotnej rzeczy… -wtrącił Erick ze śmiechem. Rosalie lekko się zarumieniła a gdy chłopak na nią spojrzał rumieniec rozszerzył się i jeszcze bardziej była czerwona. –Eee… Cześć, jestem Jasper –powiedział nieśmiało Jasper do Rose, po czym pomyślał „fajna laska, zgrabna, piękna, nie za wysoka, Wow ,boska ‘’ –Yyyy… ja mam na imię Rosalie     –odpowiedziała dziewczyna zawstydzona, poczym wszedł nauczyciel i zaczęła się lekcja. Po skończonej lekcji Vicky zaprowadziła Rose do jej szafki i wytłumaczyła jak ma dotrzeć na stołówkę. Gdy dziewczyna schowała książki do szafki odwróciła się a obok niej stał Jasper. –Aaa! –wrzasnęła przerażona –Ammmn… to tylko ty, przestraszyłam się ciebie –powiedziała do chłopaka. –Co ty tutaj robisz? –zapytała. –Jak to, co? –odparł chłopak –chowam książki do szafki i jak widać mam ją obok ciebie –wyjaśnił i uśmiechnął się do Rose –idziesz na stołówkę? –zapytał się jej. –Tak idę, właśnie miałam iść –odpowiedziała. –Mogę się przyłączyć ? -zapytał chłopak. –Tak, oczywiście -odpowiedziała Rosalie. Udali się na stołówkę rozmawiając i poznawając siebie nawzajem, po zjedzonym posiłku udali się do sali, w której miała się odbyć godzina wychowawcza. Na lekcji wychowawczyni klasy pani Think musiała uspokajać klasę przez chwilę.   –Cisza mam coś ważnego do powiedzenia! –krzyczała. Po chwili klasa się uspokoiła. –Wszyscy już chyba zauważyli, że dołączyła do nas nowa uczennica, chodź przedstawisz się i powiesz coś o sobie –powiedziała do Rosalie. Dziewczyna wstała i wyszła na środek klasy. –To tak… Nazywam się Rosalie Smith, jestem z początku sierpnia, wcześniej mieszkałam w Phinix i chodziłam do jednej tamtejszych szkół podstawowych podstawowych. Później zaczęłam naukę w gimnazjum, lecz w połowie stycznia złamałam nogę i ponad miesiąc spędziłam w szpitalu, krótko po tym zdarzeniu miałam zapalenie płuc i znowu trafiłam do szpitala. Chciałabym też poprosić, aby ktoś pomógł mi w nadrobieniu zaległości, mógłby ktoś? –zapytała się klasy Rosalie. Nikt się nie zgłosił, lecz po chwili pewna osoba podniosła rękę w górę. To był Jasper, zadziwiona dziewczyna otworzyła ze zdumienia szeroko oczy. –Na pewno? Poradzisz sobie? –pytała pani Think. –Tak poradzę sobie, na pewno –odpowiedział chłopak. Dziewczyna usiadła do ławki i jeszcze raz spojrzała na chłopak, ten w tym samym momencie popatrzył na nią ona się zarumieniła a on się do niej uśmiechnął.

CDN

środa, 23 maja 2012

1 rozdział.

   Z prywatnego samolotu na lotnisku w Seattle wysiadają 4 osoby. Bznesmen, o którym mówią, że jest najbogatszym człowiekiem na świecie i jego dzieci. Najstarszy syn Austin w wieku 17lat, średnia córka która ma 16lat Rosalia i najmłodsza Ally, 11 lat. Austin wysportowany ale szczupły, przystojny chłopak z włosami brązowymi jak mleczna czekolada. Oczy ma też brązowe, ubrany jest w w czarne jeansowe spodnie i koszule z krutkim rękawem a w ręku niesie kurtkę ze skóry. Rosalie to czarnowłosa piękność o oczach koloru miodu, o skórze jak porcelana i pełnymi różowymi ustami z którym kontrastują śnieżnobiałe zęby. Dziewczyna ma włosy upiętnie w kok i grzywkę przydługą spuszczoną na oczy. Ally wyszła ostatnia ubrana była w czerwony płaszczyk z którym bardzo śmiesznie wyglądała fioletowa sukienka i czarne buciki. Najmłodsza włosy ma do brody, jasnobrązowe a oczy zielone, które wyglądają zjawiskowo.
   Wsiedli do limuzyny i pojechali do pięknego, wielkiego domu w centrum miasta. Gdy wysiedli z limuzyny było dobrze po 21, Rosalie zjadła kolację i poszła się rozpakować. Po tym poszła się umyć i spać, ponieważ jutro miała pierwszy dzień w nowej szkole. Dziewczyna miała swój pokój na pierwszym piętrze, wielki z pięknym łóżkiem i meblami z jasnobeżowego drewna. Na biurku znajdowały się rzeczy potrzebne do szkoły i rozpiska zajęć oraz mała mapka, żeby potrafiła wszędzie dotrzeć. Kolor ścian był zielony jak trawa wiosną a podłoga jasnobrązowa. Bardzo spodobał jej się ten pokój i cieszyła się z tego, że mogła w nim zamieszkać. Rosalia uważana była za nieśmiałą i skrytą więc jej brat martwił się, że nie poradzi sobie w nowej szkole. Ma dołączyć do klasy Id i musi poprosić kogoś o pomoc w nadrobieniu zaległości, bo jest marzec a ona w szkole ostatnio była w styczniu, ponieważ miała złamaną nogę a później zapalenie płuc i cały czas spędzała w domu albo w szpitalu.

Cdn

Hejoooo

Witajcie, ten blog opowiada o życiu i miłości dziewczyny imieniem Rosalie i chłopaku imieniem Jasper. Posty będę dodawać 1 w tyg. najczęściej w piątki ale może się zdarzyć, że dodam też częściej. Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)