Mały schemacik ;p
L: lekarz
A: Austin
O: Ojciec
J: Jasper
E: Emily
Al: Ally
A i J: Austin i Jasper [mówią jednocześnie]
L: lekarz
A: Austin
O: Ojciec
J: Jasper
E: Emily
Al: Ally
A i J: Austin i Jasper [mówią jednocześnie]
Rosalie
przebudziła się w nocy. Było około 3 w nocy. Strasznie rozbolała ją głowa.
Wstała z łóżka, założyła kapcie i wyszła z pokoju. Gdy schodziła po schodach do
kuchni nagle zakręciło jej się w głowie. Upadła na ziemię. Syknęła z bólu, ale
na tyle cicho żeby nikogo nie obudzić. Wstała podtrzymując się poręczą szła
powoli do kuchni. Była już w korytarzu, gdy straciła przytomność. Coś huknęło i
Austin wraz z ojcem obudzili się. Dziewczyna upadła na stolik a ten przewrócił
się. Niestety na nim stał wazon z kwiatkami potłukł się a drobiny szkła
powbijały się jej w skórę. Chłopak wybiegł z pokoju i od razu zauważył Rosalie.
Podbiegł do niej i potrząsnął nią. Na nic to się nie zdało. Nadal była
nieprzytomna. Ojciec wyszedł ze swojej sypialni i gdy ujrzał dziewczynę leżącą
na podłodze i Austina przy niej. Zdenerwował się nie wiedział, co zrobić. Po
chwili namysłu stwierdził, że trzeba zadzwonić na pogotowie. Austin kucał przy
niej. Po chwili przyjechała karetka.
L: Co się stało?
A: Usłyszałem hałas i gdy wyszedłem z pokoju zobaczyłem ją nieprzytomną z poranioną ręką od zbitego wazonu.
L: Dobrze zaraz się nią zajmiemy.
W tym momencie przyszła Ally. Nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.
Al: Tatusiu? Co się stało?
O: Już wszystko dobrze.
Wziął ją na ręce i przytulił mała zaś płakała. Kochała swoją siostrę i martwiła się o nią.
O: Ciiiii… Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Cichutko. No już. Ciiiiiiicho…
Starał się pocieszyć, Ally ale nawet on nie wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.
A: Daj ją tato położę ją do łóżka i poczekam aż zaśnie.
O: Ok.
Chłopak wziął swoją siostrę na ręce a ta przytuliła się do niego. Wszedł z nią do swojego pokoju i położył ją na łóżku. Przesunął ją trochę odchylił kołdrę i przykrył ją. Po chwili sam położył się na łóżku i przykrył kołdrą. Dziewczynka przytuliła się do niego. I zasnęli.
L: Co się stało?
A: Usłyszałem hałas i gdy wyszedłem z pokoju zobaczyłem ją nieprzytomną z poranioną ręką od zbitego wazonu.
L: Dobrze zaraz się nią zajmiemy.
W tym momencie przyszła Ally. Nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.
Al: Tatusiu? Co się stało?
O: Już wszystko dobrze.
Wziął ją na ręce i przytulił mała zaś płakała. Kochała swoją siostrę i martwiła się o nią.
O: Ciiiii… Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Cichutko. No już. Ciiiiiiicho…
Starał się pocieszyć, Ally ale nawet on nie wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.
A: Daj ją tato położę ją do łóżka i poczekam aż zaśnie.
O: Ok.
Chłopak wziął swoją siostrę na ręce a ta przytuliła się do niego. Wszedł z nią do swojego pokoju i położył ją na łóżku. Przesunął ją trochę odchylił kołdrę i przykrył ją. Po chwili sam położył się na łóżku i przykrył kołdrą. Dziewczynka przytuliła się do niego. I zasnęli.
Rano, gdy się obudził było po 6. Wstał po cichu żeby nie
obudzić małej i poszedł do łazienki. Po drodze wziął z szafy ubrania. Gdy był w
łazience myślał o tym, co się stało w nocy. Smucił się trochę, ale musiał to
ukryć przed młodszą siostrą. Wyszedł z łazienki popatrzał chwilę na śpiącą
dziewczynkę. Poszedł zjeść śniadanie. Gdy stanął w miejscu, w którym kilka
godzin temu leżała jego siostra zwrócił uwagę na to, że nie ma tu stolika, który
stał. Poszedł do kuchni i zobaczył tam siedzącego ojca.
A: Dzień dobry tato.
O: No nie aż taki dobry ten dzień.
A: Nie przejmuj się wszystko się ułoży.
O: Nie byłbym taki pewien. Ally jeszcze śpi? –szybko zmienił temat rozmowy.
A: Tak śpi. A ja zjem śniadanie i pójdę do chłopaka Rose i mu powiem, co się stało w nocy. Powinien wiedzieć.
O: Ano powinien.
Austin pół godziny myślał nad tym, co zrobić sobie na śniadanie aż w końcu wymyślił, że zje sobie jajecznicę. Wyjął z lodówki jajka i rozbił jej na patelnię. Dokładnie wymieszał a po chwili jajecznica była gotowa. Przełożył ją na talerzyk i ukroił kromkę chleba, którą posmarował masłem. Zjadł to ze smakiem, poczym poszedł do pokoju po telefon i słuchawki. Założył buty i wyszedł z domu. Stwierdził, że woli się przejść, więc nie będzie czekać na autobus włożył słuchawki do uszu i puścił swoją ulubioną piosenkę. Szedł tak przez pół godziny aż dotarł do domu Jaspera. Sprawdził godzinę. Było po 9. Chwilę zastanawiał się czy powinien zadzwonić czy może raczej zapukać. W końcu zdecydował się zadzwonić. Szybko otworzył mu zaspany chłopak.
J: O, Austin. Cześć. Co jest?
A: Mogę wejść? To trochę ważniejsza sprawa nie na rozmowę na ulicy.
J: Okej.
Weszli do domu po dłuższej chwili wszystkie informacje zostały przekazane.
J: CO?! Jak to w szpitalu?! Możesz tu chwilę poczekać. Pójdę się ogarnąć i razem do niej pójdziemy ok?
A: No spoko tylko szybko.
Gdy chłopak doprowadzał się do porządku. Austin czekał na niego z zegarkiem w ręku. Jasper zszedł ze schodów po 10 minutach. Wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy, który był niedaleko. Weszli do autobusu i po chwili byli już pod szpitalem. Gdy znaleźli się w recepcji zapytali gdzie leży Rosalie, po czym podążyli za numerem sali wskazanym przez pielęgniarkę. Dziewczyna leżała w sali nr 24. Gdy znaleźli tą salę Jasper zatrzymał się na chwilę. Widać było, że był zdenerwowany. Nie wiedział co miał powiedzieć. Udawać, że nic się nie stało? Czy może wejść i powiedzieć, że mu strasznie przykro i że wszystko będzie dobrze? Miał mętlik w głowie. Widząc to Austin stanął obok niego.
A: Uspokój się przeżywasz to gorzej nawet niż Rose. Chociaż nie wiem jak to przeżywa.
J: Jaa… Ja nie wiem co mam jej powiedzieć.
A: Spoko bądź sobą a najlepiej powiedz jej, że się bardzo martwiłeś, laski to lubią.
J: Dzięki. Niezły z ciebie Wujek Dobra Rada.
A: Heh.. No idź.
Weszli do sali. Zobaczyli wtedy dziewczynę z nogą w gipsie, zabandażowaną głową i dłonią. Oprócz tego widać było oznaki upadku. Dziewczyna chyba spała. Albo może się jeszcze nie wybudziła. Oni tego nie wiedzieli. Jasper podszedł do niej i usiadł na krzesełku przy łóżku. Rosalia.. Co ci jest… Obudź się. Proszę… Chłopak cierpiał razem z nią. W tej chwili do sali wszedł lekarz.
L: Dzień dobry panowie.
A i J: Dzień dobry.
J: Co z nią?
L: Jej stan jest stabilny ale muszę ją teraz obudzić i zbadać.
Po chwili udało się obudzić Rosalie.
A i J: Rose!
J: Tak się martwiłem o ciebie.
R: Jasper! Austin! Długo już tak siedzicie?
J: Nie przed chwilą przyszliśmy. Cieszę się, że wreszcie mogę z tobą porozmawiać. Nawet nie wiesz co przeżywałem. Nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił.
R: Kochany jesteś.
L: Ekheem…
Lekarz już zniecierpliwiony odchrząknął.
L: Moglibyście wyjść na chwilę muszę ją zbadać.
A i J: Taak. Oczywiście.
Gdy wyszli na korytarz usiedli na krzesełkach.
A: Widzisz nie było tak trudno.
J: No nie było.
A: Wiesz co ja muszę zadzwonić do taty, że jestem w szpitalu i że się obudziła. Zaraz wrócę.
J: Dobra.
Austin wyciągnął telefon z kieszeni i odszedł trochę dalej pozostawiając chłopaka samemu sobie. Siedział tam przez jakieś 5 minut aż lekarz wyszedł i powiedział, że może do niej wejść. Chłopak podniósł się i wszedł do sali. Przysunął trochę bliżej krzesełko i przytulił Rose. Popatrzył jej przez chwilę w oczy i pocałował w usta.
J: Kocham cię.
R: Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po chwili wszedł Austin i powiedział, że musi już wracać do domu. I zostali sami rozmawiali tak parę godzin.
No siemka ;* Mam taką nowinkę, że mam taką wenę teraz, że piszę co dziennie trochę. No chyba, że nie mam czasu ;p Ale tak czy siak pod koniec tygodnia pojawi się kolejny post ;D Buziaki ;***
A: Dzień dobry tato.
O: No nie aż taki dobry ten dzień.
A: Nie przejmuj się wszystko się ułoży.
O: Nie byłbym taki pewien. Ally jeszcze śpi? –szybko zmienił temat rozmowy.
A: Tak śpi. A ja zjem śniadanie i pójdę do chłopaka Rose i mu powiem, co się stało w nocy. Powinien wiedzieć.
O: Ano powinien.
Austin pół godziny myślał nad tym, co zrobić sobie na śniadanie aż w końcu wymyślił, że zje sobie jajecznicę. Wyjął z lodówki jajka i rozbił jej na patelnię. Dokładnie wymieszał a po chwili jajecznica była gotowa. Przełożył ją na talerzyk i ukroił kromkę chleba, którą posmarował masłem. Zjadł to ze smakiem, poczym poszedł do pokoju po telefon i słuchawki. Założył buty i wyszedł z domu. Stwierdził, że woli się przejść, więc nie będzie czekać na autobus włożył słuchawki do uszu i puścił swoją ulubioną piosenkę. Szedł tak przez pół godziny aż dotarł do domu Jaspera. Sprawdził godzinę. Było po 9. Chwilę zastanawiał się czy powinien zadzwonić czy może raczej zapukać. W końcu zdecydował się zadzwonić. Szybko otworzył mu zaspany chłopak.
J: O, Austin. Cześć. Co jest?
A: Mogę wejść? To trochę ważniejsza sprawa nie na rozmowę na ulicy.
J: Okej.
Weszli do domu po dłuższej chwili wszystkie informacje zostały przekazane.
J: CO?! Jak to w szpitalu?! Możesz tu chwilę poczekać. Pójdę się ogarnąć i razem do niej pójdziemy ok?
A: No spoko tylko szybko.
Gdy chłopak doprowadzał się do porządku. Austin czekał na niego z zegarkiem w ręku. Jasper zszedł ze schodów po 10 minutach. Wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy, który był niedaleko. Weszli do autobusu i po chwili byli już pod szpitalem. Gdy znaleźli się w recepcji zapytali gdzie leży Rosalie, po czym podążyli za numerem sali wskazanym przez pielęgniarkę. Dziewczyna leżała w sali nr 24. Gdy znaleźli tą salę Jasper zatrzymał się na chwilę. Widać było, że był zdenerwowany. Nie wiedział co miał powiedzieć. Udawać, że nic się nie stało? Czy może wejść i powiedzieć, że mu strasznie przykro i że wszystko będzie dobrze? Miał mętlik w głowie. Widząc to Austin stanął obok niego.
A: Uspokój się przeżywasz to gorzej nawet niż Rose. Chociaż nie wiem jak to przeżywa.
J: Jaa… Ja nie wiem co mam jej powiedzieć.
A: Spoko bądź sobą a najlepiej powiedz jej, że się bardzo martwiłeś, laski to lubią.
J: Dzięki. Niezły z ciebie Wujek Dobra Rada.
A: Heh.. No idź.
Weszli do sali. Zobaczyli wtedy dziewczynę z nogą w gipsie, zabandażowaną głową i dłonią. Oprócz tego widać było oznaki upadku. Dziewczyna chyba spała. Albo może się jeszcze nie wybudziła. Oni tego nie wiedzieli. Jasper podszedł do niej i usiadł na krzesełku przy łóżku. Rosalia.. Co ci jest… Obudź się. Proszę… Chłopak cierpiał razem z nią. W tej chwili do sali wszedł lekarz.
L: Dzień dobry panowie.
A i J: Dzień dobry.
J: Co z nią?
L: Jej stan jest stabilny ale muszę ją teraz obudzić i zbadać.
Po chwili udało się obudzić Rosalie.
A i J: Rose!
J: Tak się martwiłem o ciebie.
R: Jasper! Austin! Długo już tak siedzicie?
J: Nie przed chwilą przyszliśmy. Cieszę się, że wreszcie mogę z tobą porozmawiać. Nawet nie wiesz co przeżywałem. Nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił.
R: Kochany jesteś.
L: Ekheem…
Lekarz już zniecierpliwiony odchrząknął.
L: Moglibyście wyjść na chwilę muszę ją zbadać.
A i J: Taak. Oczywiście.
Gdy wyszli na korytarz usiedli na krzesełkach.
A: Widzisz nie było tak trudno.
J: No nie było.
A: Wiesz co ja muszę zadzwonić do taty, że jestem w szpitalu i że się obudziła. Zaraz wrócę.
J: Dobra.
Austin wyciągnął telefon z kieszeni i odszedł trochę dalej pozostawiając chłopaka samemu sobie. Siedział tam przez jakieś 5 minut aż lekarz wyszedł i powiedział, że może do niej wejść. Chłopak podniósł się i wszedł do sali. Przysunął trochę bliżej krzesełko i przytulił Rose. Popatrzył jej przez chwilę w oczy i pocałował w usta.
J: Kocham cię.
R: Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Po chwili wszedł Austin i powiedział, że musi już wracać do domu. I zostali sami rozmawiali tak parę godzin.
No siemka ;* Mam taką nowinkę, że mam taką wenę teraz, że piszę co dziennie trochę. No chyba, że nie mam czasu ;p Ale tak czy siak pod koniec tygodnia pojawi się kolejny post ;D Buziaki ;***
,,J: Jaa… Ja nie wiem co mam jej powiedzieć.
OdpowiedzUsuńA: Spoko bądź sobą a najlepiej powiedz jej, że się bardzo martwiłeś, laski to lubią.
J: Dzięki. Niezły z ciebie Wujek Dobra Rada.
A: Heh.. No idź. ''
Geniusz. Normalnie Geniusz ;O
Czekam oczywiście na dalszą część. Mam nadzieja, że wena Cię złapała i już nie opuści ;)
Hhahah ;p mam przyjaciela o przezwisku 'Wujek Dobra Rada' ;D to dlatego o tym napisałam jakoś tak mi się przypomniało ;] No też mam nadzieję, że nie opuści ;d
Usuń