sobota, 2 czerwca 2012

3 rozdział


                Po szkole Rosalie nie czekała na brata chodź mieli razem wracać do domu. Szła już jakiś czas i nie wiedziała za bardzo gdzie jest. Po chwili zadzwonił do niej Austin. –Gdzie jesteś? Czekałem na ciebie 5 min a potem poszedłem do domu, ale ciebie tu nie ma –powiedział zmartwiony. –Aha… no nie ma mnie w domu –odpowiedziała dziewczyna rozglądając się. –To dowiem się gdzie moja szanowna siostrzyczka jest? –zapytał się Rose. –Gdybym to ja jeszcze wiedziała… -powiedziała smutno Rosalie. –Jak to gdybyś widziała? To ty nie wiesz gdzie jesteś? –Dopytywał się Austin. –No tak jakby nie wiem –powiedziała dziewczyna. –Co to znaczy tak jakby? To wiesz w końcu czy nie? –coraz bardziej podenerwowany pytał się brat Rose. –Noo… nie wiem, dobra zgubiłam się! Możesz się teraz śmiać ile chcesz! –Krzyknęła do komórki. –Poczekaj jakieś auto tu jedzie spróbuje je zatrzymać to się dowiem gdzie jestem i po mnie przyje… Aaaa!!!(Dziewczyna upuściła telefon a ten roztrzaskał się na małe kawałeczki). Auć! Cholera! Głupi krawężnik! –Krzyczała dziewczyna do telefonu masując swoją kostkę. Nie zauważyła, że ma poobdzierane ręce aż do krwi, po tym jak upadła. Po jej bladych rękach spływały krople krwi. Spróbowała wstać, lecz jej się to nie udało, wtedy zauważyła gdzie jest. Na środku ulicy, siedziała na środku ulicy. Przed nią właśnie hamowało auto z piskiem opon. Samochód zatrzymało się jakiś metr przed nią i wtedy zauważyła, kto w nim siedział. W samochodzie siedział Jasper. Wyskoczył szybko z pojazdu i podbiegł do rannej dziewczyny. –Rosalie, co ci się stało widziałem tylko jak przewróciłaś się na ziemię –zapytał z troską chłopak. –Emmm, noo ten… Potknęłam się –powiedziała zawstydzona dziewczyna. –Boże twoje ręce! –krzyknął zdziwiony. –Ooou… tego nie zauważyłam –powiedziała ze spokojem dziewczyna. Jej ręce poobdzierane i porozcinane od małych kamyczków i ostrych kawałków pozostałości telefonu na drodze. –Możesz wstać? –zapytał się dziewczyny. –Nie, próbowałam, ale nie potrafię –odpowiedziała na pytanie. –A więc chodź –powiedział chłopak poczym wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do samochodu. –Nie ma opcji musimy jechać do szpitala, nie wiadomo, co ci jest w nogę –powiedział chłopak zapalając silnik. –Nie! Tylko nie do szpitala! Jaa, nie chcę tam wracać… -powiedziała dziewczyna wkurzona. –Jak to nie chcesz tam ‘wracać’? –zapytał zdziwiony Jasper. –Nie chcę o tym rozmawiać… -odpowiedziała smutno Rosalie. –Powiedz, proszę chcę tylko zrozumieć –poprosił dziewczynę. –No dobrze. To było jak miałam 4 lata, wykryto u mnie cukrzycę. Co tydzień jeździłam do szpitala do kontroli, bo byłam za mała jak na tą chorobę. Nie spotkali się jeszcze z tak młodą nosicielką, nie mogłam jeść nic słodkiego, ani pić soków i gazowanych napoi. Straszne to było wyobrażasz sobie, że przez 6 lat nie jadłam żadnych batoników? Piłam tylko wodę bądź herbatę bez cukru. Na szczęście, gdy miałam 10 lat jakiś doktor wynalazł lek podawany przez zastrzyk, dzięki któremu mogę pić i jeść wszystko, dostaję go, co miesiąc- podwinęła lekko rękaw -widzisz? Wczoraj miałam zastrzyk –widać było fioletowego siniaka od wewnętrznej strony zgięcia łokcia. –Wow. Widać, że cierpisz. Ale musisz tam jechać, bo możesz mieć coś złamane. –powiedział skupiony na dojechaniu do celu Jasper. –Emmm… proszę nie jedźmy tam –poprosiła Rose. –Nie ma już, po co zawracać –powiedział ucieszony, że postawił na swoim chłopak. Właśnie gasił silnik samochodu. Wysiadł i podszedł do drzwi, przy których siedziała dziewczyna. –Dasz radę iść sama? –zapytał. –No, tak tak –powiedziała poczym wstała i zrobiła parę kroków, poczym przewróciła się, lecz Jasper chwycił ją za rękę i nie zdążyła upaść. Wziął ją znowu na ręce i poszedł do środka. Poprosił o pomoc pierwszego z lekarzy, jakiego spotkali. –Przepraszam, moja dziew… koleżanka -poprawił się- chyba złamała nogę, bo upadła –powiedział do lekarza. –Już się tym zajmiemy, proszę chwilę poczekać –i wszedł do pokoju. Wrócił z wózkiem by chłopak mógł tam posadzić Rosalie. Jasper pchnął wózek i szedł za doktorem. Weszli do Sali (pewnie izby przyjęć). –Mógłbyś? –lekarz wskazał na łóżko i na dziewczynę. Chłopak pomógł podnieść się dziewczynie z wózka i pomógł usiąść na łóżku. Lekarz bacznie obserwował chorą nogę a później ręce. Polał rany wodą utlenioną i zabandażował. –Nogę trzeba prześwietlić –powiedział, po czym pomógł dziewczynie się podnieść i przeszli do rentgena. Po chwili widać już było wyniki. –Na szczęście nie złamanie otwarte wystarczy gips na jakiś miesiąc –powiedział i zajął się nogą. Gdy wyszli z Sali było już dosyć późno. –Proszę poczekać muszę zadzwonić do pani rodziców i powiadomić ich o zajściu –podał dziewczynie kule i wszedł do innego pomieszczenia. Po kilku minutach wyszedł –Zawiezie ją pan do domu? –zwrócił się do chłopaka. –Ktoś z rodziny będzie czekać –powiedział i poszedł. Oboje wyszli ze szpitala i poszli do auta. –Widzisz nie było aż tak strasznie –przerwał ciszę chłopak. –No. –odpowiedziała dziewczyna smutno. Po chwili dojechali do domu Rosalie. Zatrzymał się przed jej domem. –Poczekaj, zanim wyjdziesz chciałbym cię o coś zapytać. Mogę? –Oświadczył. –Jasne –powiedział dziewczyna. -Będziesz moją dziewczyną? –zapytał nieśmiało chłopak. –Emm… -Rosalie się zarumieniła –Tak, jasne. –chłopak się uśmiechnął poczym przybliżył swoją twarz do jej twarzy i pocałował ją czule. 

3 komentarze: